poniedziałek, 16 grudnia 2013

###

Chodzenie chorym przez dwa tygodnie do szkoły zaczyna dawać skutki. Chore zatok. Mimo to że cały czas chodzę w czapce, zaczęło się od głupiego przechodzonego przeziębienia.. Krew z nosa, skóra w złym stanie. Codziennie zwłaszcza wieczorem tak strasznie boli mnie głowa, że nie mogę się ruszyć. I wczoraj jak wróciłam do domu Mama powiedziała, że mam nie iść dzisiaj do szkoły, mimo sprawdzianu, treningu i dodatkowych zajęć z  przedmiotów zawodowych. Wczoraj dodatkowo strasznie bolał mnie brzuch mimo to, że miesiączkę mam już za sobą... Trochę mnie to martwi. Na domiar złego pół nocy śniło mi się, że z nosa leci mi istny potok krwi co w senniku oznacza zagrożenie... Polowi zaczynają się też rozwijać problemy w szkole..
W zeszłym roku kiedy nie z mojej winy opuściłam się w nauce, bo leżałam 3 razy w ciągu roku w szpitalu wszyscy to zauważyli i byli zbulwersowani... Teraz kiedy skończył się semestr dla klas maturalnych i ja jak głupia wyrwałam do przodu na średnią 4,6 (najlepsza moja średnia semestralna w życiu) a dodatkowo jak się później okazało najlepsza średnia wśród obu czwartych klas, nikt tego nie zauważył... Potrafią mi tylko powtarzać, że w szkole muszę się trzymać w kupię kiedy zaczynam płakać.. Bo przecież to co było już jest za nami i nie trzeba się przejmować, prawda?
Myślę, że nie tylko ja mam tak, że jakieś przykre wydarzenie z przeszłości negatywnie wpływa na moje postrzeganie przyszłości...
Obudziłam się dzisiaj nie dość, że o 7:45 to jeszcze przepełniona dziwnymi obawami... Mam bardzo dużo rzeczy do zrobienia. Jutro mam kolejny sprawdzian z angielskiego, korki z angielskiego i bardzo ważną próbę, na którą muszę umieć już swoją rolę na pamięć.
Ludzie mówią mi,  że właśnie przez nadmiar zajęć i obowiązków źle się czuję i jestem osłabiona. Ale nie wiedzą, że czasami tylko nadmiar zajęć może sprawić, że jakiś koszmarny obraz chociaż na chwilę ucieka z naszej głowy...
Wczoraj złe obrazy z przeszłości postanowiły znów wejść do mojej głowy.. Ja wyszłam z sali i zaczęłam płakać jak bóbr. Oczywiście musiała mnie przechwycić wychowawczyni... Chyba nawet psychologa nie stawiał mnie tak do pionu jak ta Kobieta. Moja Siostra kiedyś stwierdziła, że chyba jestem dla niej teraz jak córka i razem ze mną jak z córką przeżywa wszystkie moje problemy... Chyba tak jest.
Właśnie kolega po streszczeniu ogarniających mnie uczuć napisał mi, że dobrze, że nie poszłam do szkoły. Ja mam jednak wrażenie, że czułabym się tam lepiej niż tu... Ostatnio w domu spędzam tylko wieczory i weekendy i w dzień rzeczywiście czuję się tu dosyć dziwnie. Tak samotnie. Nie ma tu nikogo oprócz mnie i psa. Już nawet Babci nie ma... A tak to chociaż chodziłam czytać jej książkę. Więc chyba jednak jest różnica czy źle czuję się w domu czy w szkole. I tu i tu będę się uczyć, a w szkole chociaż nigdy nie jestem sama...
Nadchodzą Święta... Mam nadzieję, że razem z nimi nadejdzie poprawa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz