piątek, 24 stycznia 2014

The secound day.

Tak wiem miałam pisać codziennie, ale mam lekkie problemy z internetem. obiecuję, że jak będę wieczorem w Warszawie to napiszę co i jak i dodam jakieś zdjęcia, z którymi niestety ciężko bo nie ma aparatu a na telefon to kiepskie  światło :P

Trzymajcie się Misiaki i czekajcie cierpliwie na dokładny raport.

Jak na razie podróż udana bez większych komplikacji ;)

C'ya ; ***

środa, 22 stycznia 2014

Mój.

Boli mnie palec, wiesz? Chciałabym, żebyś był teraz przy mnie...

Pakowanie.

Już właściwie skończyłam się pakować. To co mogło już wylądowało w walizce. Nowy nabytek Taty sprawdza się już przy pakowaniu. :P Ale jak wiadomo dla osoby chorej nie ubrania są najważniejsze. Najważniejsze pakowanie zacznie się jutro rano. Leki, maski, kremy, tabletki i różne inne ciekawe rzeczy wylądują w honorowej kieszeni w walizce. Legitymacja, ładowarki, kosmetyki, ubrania, książki, prostownica. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Chociaż co to za wyprawa bez szczypty adrenaliny :P Nerwowe przeszukiwanie torebki w poszukiwaniu portfela lub telefonu :P No, ale mam nadzieję, że leków żadnych nie zapomnę. Jeśli ktoś ma jakieś "niezbętniki", które zawsze musicie mieć przy sobie w podróży PISZCIE! Może i mi się przydadzą : ) Koniec pakowania jutro rano, macie jeszcze trochę czasu... : )

Miłego dnia Misiaki! ; **


wtorek, 21 stycznia 2014

evening.

Wieczór wczorajszy jak najbardziej udany. :) Fotorelacja oczywiście jest. Wypróbowałyśmy się z Dziewczętami w kuchni. Konkretne kategoria to robienie drinków :D Banany mleko czekolada i martini. CUDNIE! Bardzo dobre polecam :D
A dziś? SPA. Wygładzanie stópek i nawilżanie buźki i rączek. Jeszcze tylko dłonie zostały :P Potem angielski i nauka scenariusza. Wieczór mam nadzieję będzie równie miły jak wczoraj.
Jutro korki, próba i pakowanie! W końcu. A w czwartek rano rozpoczyna sie ma wyprawa. Na szczęście skóra po nowych lekach współpracuje i mam nadzieję nie będzie sprawiała mi większych kłopotów. :)









poniedziałek, 20 stycznia 2014

Moi Drodzy, nie mam dziś zbyt dużo czasu, żeby pisać bo zaraz wychodzę. Widzę, że oglądalność mojego bloggera skacze coraz wyżej, dlatego zachęcam. Piszcie, komentujcie, pytajcie :) Wtedy będzie mi łatwiej jeszcze lepiej dostosować tematykę notek do Waszych oczekiwań ;)

Dziś wieczór spędzam z Dziewczynkami. Niestety dowiedziałam się też, że muszę przełożyć wyjazd ze środy na czwartek rano... : ( A chciałam wyjechać jak najszybciej! No ale cóż. Obowiązki to obowiązki. I tak nic nie przyćmi mojego zapału do tego wyjazdu :P

Miłego wieczoru! :**

niedziela, 19 stycznia 2014

map.

Obrazkowa wersja streszczenia mojej podróży. Tam gdzie linie (czarna i bordowa) wychodzą poza granice woj. Lubelskiego tam symbolicznie znajduje się Warszawa :D Szczegóły wyprawy wkrótce... :)

Jestem jestem.

Istnieją sytuacje, które wyzwalają w człowieku poczucie totalnej bezsilności. Jednak kiedy pozostając w takim stanie wpadnie się na jakiś szalony pomysł, który da nam możliwość zmian czuje się taką determinację, że ma się wrażenie, że nic nie może nas powstrzymać. Odwieszam bloggera.

Miałam wczoraj wizytę u dermatologa. Jest ok :) Dostałam Zyx i Advantan i będę się leczyć w domciu. Tzn nie w szpitalu. Bo...

Znalazłam się w sytuacji, która wzbudziła ze mnie poczucie bezsilności. W konsekwencji przebywania w takim stanie od ponad tygodnia wpadłam na szalony pomysł. Jutro zaczynam ferie zimowe. Dwa tygodnie wolnego od szkoły trzeba jakoś kreatywnie wykorzystać. Drugi tydzień od wtorku będę pracować jako "opiekun" na obozie dla dzieci z koło misjonarskiego. Cztery dni w środku lasu, jak dla mnie bomba :D
Ale, ale ,ale.. to wcale nie jest szalone co? Dlatego w środę wyruszam w podróż. Zaczynam od odwiedzin u Matusza. (kolega z klasy) W tym celu, właśnie w środę wyruszam do Lublina by stamtąd udać się do Fajsławic. Spędzam tam dwa lub trzy dni i wyruszam do miejscowości Trawniki, skąd mam pociąg do Warszawy. Warszawa Centralna ----> Stare Bielany. Odwiedzam Siostry i Szwagra. <3 Takie rodzinne spotkanie. W niedzielę wraz z innym kolegą z klasy Michałem lub sama jadę do Zamościa.. skąd mam busa do miejscowości Udrycze. Co tam? Spotkanie klasowe. :) Właściwie całą 4B razem w jednym miejscu. Zapowiada się ciekawie... We wtorek o 6:00 wsiadam w busa do Zamościa i wracam do Biłgoraja by przepakować torbę i wyruszyć do pracy na Stare Króle. I to wszystko w 7 dni. Tydzień tylko i wyłącznie dla mnie i ludzi, którzy są warci mojego czasu.

Oczywiście obiecuję fotorelację i jeśli będzie to możliwe to notkę każdego dnia. A teraz? Muszę poszukać funduszy na moją wyprawę :D Już nie mogę się doczekać! Świecie nadchodzę!!! Czekaj na mnie... : )

Wszystko co złe trzeba zwalczać dobrem. Nie mam innej opcji.

Miłej niedzieli Misiaczki! ; **

sobota, 18 stycznia 2014

human from the forest




na prośbę.

Dlaczego mam mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia? Czy ktokolwiek czuł choć cień skruchy po tym jak zranił mnie? Czy interesowało go jak mocne są skurcze ściskające moje ciało w przypływie niewyobrażalnego żalu? Czy ktoś pomyślał, że cierpienie psychiczne było tak silne, że zaczynało sprawiać ból fizyczny? Ile upokorzeń i "ciosów" w brzuch będę musiała przejść, żeby w końcu zasłużyć na coś dobrego? Przyszedł moment kiedy to ja ranię bez mrugnięcia okiem. Wiem, że to niesprawiedliwe, ale do cholery nie potrzebuję naciąganego współczucia i opieki. NIE JESTEM BIEDNA! To przez co przeszłam przez ostatnie pół roku mogło mnie tylko umocnić a nie złamać! Załamuje mnie to jak teraz ludzie mnie traktują. Nie jestem upośledzona, niepełnosprawna ani nic w tym rodzaju... Mam swoje zdanie i uważam, że w pełni zasłużyłam na to, żeby go wysłuchać i je uszanować! Żeby szanować mnie... Bo ja na prawdę wiem czego chcę i co jest dla mnie dobre nie trzeba decydować za mnie... Czy w końcu ktoś mnie zrozumie?

piątek, 17 stycznia 2014

Zawieszam.

Zawieszam bloggera...
Zawieszam czas...
Zawieszam życie...
Zawieszam oddech...
Zawieszam głos...
Zawieszam siebie...

niedziela, 12 stycznia 2014

Studniówka!

 Dzień dobry. Witamy na najlepszej studniówce ever.
 Poloneza czas zacząć...

..zatańczyć..
 ...i zakończyć.
 Z najlepszym partnerem na sali.
 I najlepszym tancerzem na parkiecie.


I cóż więcej powiedzieć? No była dłuższa niż wszystkie inne ale i tak zbyt krótka, żeby wystarczająco się wybawić. Wróbiłam do domu o 7 rano wstałam o 16 i zaraz udaję się na poprawiny. Miłego wieczoru :)

niedziela, 5 stycznia 2014

Wybacz.

Niektórzy nie zdają sobie sprawy z tego jak wiele można nauczyć się na tzw. "błędach innych". Używam stwierdzenia tak zwanych i cudzysłowie bo w moim przypadku niekoniecznie były to błędy. Ale.. Też bolało i o dziwo bolało mnie. Dlaczego? Osoby, które nauczyły mnie tak wiele potem bardzo mocno mnie zraniły. Może dlatego łatwiej było im wybaczyć? Nie mogę powiedzieć, że nic się nie stało i że są moimi przyjaciółmi ale wybaczyłam im i mogę podziękować za wiedzę jaką od nich odebrałam.
Przykro jest się na kimś zawieźć, dlaczego wyznaję zasadę, że lepiej po prostu nie liczyć zbyt mocno na osobę, którą kochamy bo jeśli nie spełni naszych oczekiwań i zrani to będzie jeszcze bardziej bolało. Ale nie zmienia to faktu, że trzeba słuchać innych. Przytoczę dwie historie, które lepiej to wyjaśnią bo czuję, że popadam w słowotok i mogę być źle zrozumiana.
A więc...
...Świeżo upieczona para. On: jedynak, lekko rozpieszczony, inteligentny, lat 18. Zdecydowany, szczery, czasami niemiły. Ona: lat 15. Szara myszka, bardzo ładna, równie mądra, ale równocześnie bardzo nieśmiała. Przez całe dwa lata kiedy razem tułali się od weekendu do weekendu kiedy on wracał z uczelni wpajał jej jak ważne jest własne zdanie. Uczył ją jak radzić sobie i negatywną opinią innych, uczył walczyć o swoje i nie dać się zmieszać z błotem. Potem sam to zrobił... Zmieszał ją z błotem a ona nagle zapomniała wszystko czego jej nauczył. Tak nagle przestał się odzywać. Sam, taki silny nie podołał presji zdrady. Pękł. Złamał się. Po kilku miesiącach spotkali się znów. Ona: silna, dumna i zdecydowana. Pewna tego, że zasługuje na szczęście i szacunek. On. On? Według niej tak zupełnie nijaki i dla niej obojętny.

Druga historia zasłyszana od koleżanki.
..Para 19nastolatków. Od kilku lat najlepsi przyjaciele z klasy, od 9 miesięcy szczęśliwa para. Mają proste ale wspólne plany, cieszą się na nadchodzące wakacje. Te dwa miesiące wspólnego wypoczynku, których tak nie mogli się doczekać okazały się przekleństwem. On znalazł pracę, ona zajmowała się schorowaną babcią. Ich drogi się rozeszły. On wolny czas wolał spędzać z kolegami niż z nią, a ona usychała z samotności w domu patrząc na umierającą jej bliską osobę. Kiedy w końcu się spotykali zazwyczaj się kłócili. I nadchodzi przełom. Jadą razem do znajomych na kilka dni. Wspaniale się bawią. Są szczęśliwi. Kilka dni po powrocie umiera jej babcia. Jego oczywiście nie ma przy niej bo pracuje. Pracuje. W dzień w nocy i na weekendach. Dwa tygodnie później Ona dowiaduje się o owocu ich wspólnej radości. Jest w ciąży. Reakcja chłopaka jest jasna. Usuwamy. Ona nie chcą się zgodzić postanowiła odejść czując się zagubiona ale wystarczająco silna. Usłyszała słowa: nie poradzisz sobie beze mnie. Myślała, że będzie dobrze. Była tego pewna a nawet zaczynała się cieszyć. Niedługo. Poroniła. Kiedy leżała w szpitalu uciekła z niej cała radość. Po kilku dniach wróciła do domu. On odwiedził ją. Powiedział, że ją kocha i że będzie dobrze. Cieszyła się bardzo, że nie została sama. Dzień później przyjechał, żeby powiedzieć, że to koniec. "Kocham Cie bardzo ale nie możemy być razem." Jedyna myśl jaka przychodziła jej do głowy to samobójstwo. Ale wiecie czego nauczył jej przez te kilka lat znajomości i ten czas, który spędzili jako para? Nigdy nie proś o litość, bądź twarda i walcz o swoje. Musisz znać swoją wartość. do końca szkoły byli w jednej klasie. Ona patrzyła kiedy 3 tygodnie po rozstaniu on przyszedł do szkoły oświadczając, że ma nową kobietę. A ona? Jest silna. Bo tego ją nauczył. Nie prosi o litość, mimo że jest sama i czasami jest jej na prawdę ciężko. Nie prosi. Bo nie warto. Wybaczyła mu. Szanuje go i cieszy się tym co ma jako osoba będąca sama, ale nigdy samotna. Doceniła prawdziwych przyjaciół i na nowo poznaje smak życia.

Więc nawet jeśli ktoś bardzo bardzo mocno nas zranił musimy pamiętać wszystkie wartościowe rzeczy jakich nas nauczył. Trzeba doceniać to wszystko co nam od siebie dał. Z pokorą przyjmować wszystkie lekcje nawet te najtrudniejsze jakie daje nam los. Bo tak widać miało być. Uczyć się i dawać świadectwo by nasi bliscy, przyjaciele, a może nawet przypadkowi ludzie nie popełniali błędów.

Ja sama podczas ostatniego roku nauczyłam się, że należy wybaczać bez względu na wszystkie okoliczności. Wybaczać nie dlatego, że ktoś zasługuje na przebaczenia, ale dla osiągnięcia własnego wewnętrznego spokoju i harmonii. Dla tzw. świętego spokoju. Chociaż jak dla mnie to zbyt płytkie określenie.

Mam nadzieję, że te dwie przytoczone przeze mnie sytuacje wzbudzą w kimś chęć przebaczenia i ulepszenia swojego życia. Bo jesteśmy stworzeni do szczęścia i miłości.. A nie można kochać i być szczęśliwym nie przebaczając...

Udanej niedzieli...

czwartek, 2 stycznia 2014

Break.

Dłuższa przerwa w pisaniu była związana oczywiście ze świątecznym szałem i noworocznym nawałem gości.
i oczywiście bardzo mocno za nią przepraszam.. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :P

A więc Drodzy moi. Bardzo dużo się ostatnio działo w związku z organizowaną przeze mnie i moją siostrę Dominikę imprezą sylwestrową. Mieliśmy bardzo dużo gości, śmiechu i cudownej zabawy. Do naszego domu zawitali goście z Warszawy, Garwolina, Lubartowa, okolicznych wioch i tak dalej :P Zabawa sylwestrowa była cudowna! Zeszłam z parkietu o 5:03. Wszyscy świetnie się razem bawili : ) Ale niestety zmiana wody (impreza odbywała się poza miastem) klimatu oraz duża ilość pracy i stresu negatywnie wpłynęła na stan mojej skóry. Chyba znów przywitamy się z klamką drzwi szpitalnych. Ale na razie o tym nie myślę. Wzięłam dziś mocniejsze leki, żeby się nie rozdrapać zupełnie ale jest ciężko. Więc po studniówce będzie trzeba się mocniej zastanowić nad tym co z tym fantem zrobić.

Ale ale. Za tydzień studniówka! I o tym trzeba na razie myśleć bo niestety Jadzia wciąż nie ma butów... No ale cóż :P Jakoś damy  radę, jest jeszcze przecież kilka dni. Na szczęście całą resztę potrzebnych akcesoriów już posiadam. Jeszcze tylko uśmiech numer 7 na twarz i dobry humor. : ) Wszystko będzie pięknie.

Z okazji nowego roku chciałabym życzyć wszystkim spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń. Niech słońce świeci wysoko na Waszym niebie, dni będą długie a noce przespane. Zawsze patrzcie z nadzieją na każdy nadchodzący dzień, spełnienie naszych marzeń zależy tylko i wyłącznie od naszej silnej woli i ciężkiej pracy. Stawiajcie sobie nowe cele i konsekwentnie do nich docierajcie. Budujcie swoje życie według swojego własnego planu, żebyśmy wszyscy za rok stojąc u progu kolejnego 2015 roku mogli powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby być szczęśliwymi. Niech Wam się wiedzie moi Kochani!

Na feriach być może uda mi się złapać na kilka dni dorywczą pracę z dzieciakami na króciutkich obozach zimowych. Bardzo mnie to cieszy :) Trzymajcie kciuki za moją kreatywność i wewnętrzny spokój. Z góry dziękuję!

Miłego wieczoru : **